Często wspominam, że Freedom System z
Inglota to świetna sprawa. Dzisiaj pokażę Wam kolejne cudeńko, a jest to kasetka
na 10 kwadratowych cieni do powiek (koszt 21 zł). Jakiś czas temu zakupiłam ją
wraz z 6 cieniami, zostawiając sobie jeszcze 4 puste miejsca na jakieś fajne
kolory do uzupełnienia „kiedyś tam”.
Póki co jest to paletka z odcieniami brązowo-niebieskimi,
uzupełniona beżami, która stanowi idealny zestaw dla moich niebieskich oczu. Niebieskiego
z dodatkiem połyskującego fioletu używam, gdy chcę oczy powiększyć, brązów zaś,
gdy chcę podkreślić ich niebieski kolor. Jako że brakowało mi w tym zestawie
zdecydowanego, ciemnego brązu bez drobinek, a nie miałam akurat w pobliżu Inglota,
umieściłam w kasetce (okrągły co prawda) cień, który wpadł mi w oko w drogerii Natura
z Kobo Professional (mono eye shadow - odcień 139 Chocolate Sweets, zapas za 9,99
zł). Poza tym, że kasetka jest wielokrotnego użytku, posiada właśnie ten plus,
że można w niej umieszczać również cienie innych firm, które zamknięte są w
metalowej podstawie. A niestety kasetki konkurencyjnych producentów, chociażby
z ArtDeco, potrafią nieźle dać po kieszeni (ich kasetka na 10 cieni to koszt
ponad 70 złotych).
Kasetki z Inglota możemy oczywiście
zakupić tylko na 5 lub mniej sztuk cieni, ale także 20, a nawet 50. Jeśli
chodzi o wykonanie są bardzo solidne. Magnetyczna przykrywka absolutnie się nie
przesuwa, dzięki czemu nie ma zagrożenia, że cienie nam się pokruszą itp. W
przeciwieństwie do niektórych plastikowych, nieraz tandetnych konkurentów,
sprawiają wrażenie bardzo eleganckich i profesjonalnych.
Same cienie oceniam również bardzo
dobrze. Z zastosowaniem bazy (bo właściwie zawsze jej używam), trzymają się
cały dzień lub jak kto woli całą noc ;) W mojej kasetce znalazły się 3 cienie z
serii Double Sparkle:
- DS 460 (zgaszony brąz z drobinkami),
- DS 467 (lekko połyskujący, bardzo delikatny beż – ze względu na słaba pigmentacje najrzadziej go używam),
- DS 617 (przepiękny głęboki, ciemnoniebieski, z połyskującymi drobinkami),
a także:
- matowy 353 matte (podstawowy, beżowy odcień, niczym jasny puder, którego używam jako bazę na całą powiekę i pod łuk brwiowy),
- perłowy 397 pearl (idealny na środek powieki, aby ją rozświetlić, a ja używam go czasami dodatkowo jako rozświetlacza nad kości policzkowe),
- AMC Shine 160, czyli coś z nowości Inglota (bardzo błyszczący, ale bez tandetnych drobinek, coś pomiędzy fioletem, a rozbieloną śliwką, śliczny).
Koszt każdego z nich to około 13
złotych.
Bardzo pozytywne wrażenie zrobiły też na
mnie cienie z KOBO, których intensywność (posiadam jeszcze odcień 104 pale
peach - w plastikowym opakowaniu kosztuje 17,99 zł) pozytywnie mnie zaskoczyła.
Są supertrwałe, nie osypują się – na pewno jeszcze się na nie skuszę.
Polecam więc, ale ostrzegam że
kasetkowe szaleństwo grozi nałogiem niepohamowanego zbieractwa ;)
Buziaki, MARcelina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz