poniedziałek, 5 stycznia 2015

Kasetka na 10 cieni Inglot Freedom System - pudełko pełne kolorów

Często wspominam, że Freedom System z Inglota to świetna sprawa. Dzisiaj pokażę Wam kolejne cudeńko, a jest to kasetka na 10 kwadratowych cieni do powiek (koszt 21 zł). Jakiś czas temu zakupiłam ją wraz z 6 cieniami, zostawiając sobie jeszcze 4 puste miejsca na jakieś fajne kolory do uzupełnienia „kiedyś tam”. 


Póki co jest to paletka z odcieniami brązowo-niebieskimi, uzupełniona beżami, która stanowi idealny zestaw dla moich niebieskich oczu. Niebieskiego z dodatkiem połyskującego fioletu używam, gdy chcę oczy powiększyć, brązów zaś, gdy chcę podkreślić ich niebieski kolor. Jako że brakowało mi w tym zestawie zdecydowanego, ciemnego brązu bez drobinek, a nie miałam akurat w pobliżu Inglota, umieściłam w kasetce (okrągły co prawda) cień, który wpadł mi w oko w drogerii Natura z Kobo Professional (mono eye shadow - odcień 139 Chocolate Sweets, zapas za 9,99 zł). Poza tym, że kasetka jest wielokrotnego użytku, posiada właśnie ten plus, że można w niej umieszczać również cienie innych firm, które zamknięte są w metalowej podstawie. A niestety kasetki konkurencyjnych producentów, chociażby z ArtDeco, potrafią nieźle dać po kieszeni (ich kasetka na 10 cieni to koszt ponad 70 złotych).

Kasetki z Inglota możemy oczywiście zakupić tylko na 5 lub mniej sztuk cieni, ale także 20, a nawet 50. Jeśli chodzi o wykonanie są bardzo solidne. Magnetyczna przykrywka absolutnie się nie przesuwa, dzięki czemu nie ma zagrożenia, że cienie nam się pokruszą itp. W przeciwieństwie do niektórych plastikowych, nieraz tandetnych konkurentów, sprawiają wrażenie bardzo eleganckich i profesjonalnych.


Same cienie oceniam również bardzo dobrze. Z zastosowaniem bazy (bo właściwie zawsze jej używam), trzymają się cały dzień lub jak kto woli całą noc ;) W mojej kasetce znalazły się 3 cienie z serii Double Sparkle:
  • DS 460 (zgaszony brąz z drobinkami),
  • DS 467 (lekko połyskujący, bardzo delikatny beż – ze względu na słaba pigmentacje najrzadziej go używam),
  • DS 617 (przepiękny głęboki, ciemnoniebieski, z połyskującymi drobinkami),

a także:
  • matowy 353 matte (podstawowy, beżowy odcień, niczym jasny puder, którego używam jako bazę na całą powiekę i pod łuk brwiowy),
  • perłowy 397 pearl (idealny na środek powieki, aby ją rozświetlić, a ja używam go czasami dodatkowo jako rozświetlacza nad kości policzkowe),
  • AMC Shine 160, czyli coś z nowości Inglota (bardzo błyszczący, ale bez tandetnych drobinek, coś pomiędzy fioletem, a rozbieloną śliwką, śliczny).

Koszt każdego z nich to około 13 złotych.


Bardzo pozytywne wrażenie zrobiły też na mnie cienie z KOBO, których intensywność (posiadam jeszcze odcień 104 pale peach - w plastikowym opakowaniu kosztuje 17,99 zł) pozytywnie mnie zaskoczyła. Są supertrwałe, nie osypują się – na pewno jeszcze się na nie skuszę.

Polecam więc, ale ostrzegam że kasetkowe szaleństwo grozi nałogiem niepohamowanego zbieractwa ;)

Buziaki, MARcelina


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz