Bazę (czy też primer)
ARTDECO zakupiłam w dobrej cenie, jeszcze na październikowej promocji w Douglasie,
za 30 zł. Dzięki niej przez cały dzień w pracy nie muszę właściwie kontrolować
wykonanego rano makijażu oczu.
Czy taka baza jest w
ogóle potrzebna? Ja przez długi czas obywałam się bez niej. W zależności od jakości
cieni trzymały się one wtedy krócej lub dłużej, efekt po zastosowaniu bazy jest
jednak bez porównania. Co takie go daje baza?
- wygładza i wyrównuje skórę wokół oczu,
- przedłuża trwałość cieni (stają się też wodoodporne),
- wzmacnia kolor cieni, są one bardziej intensywne
- daje lekki, satynowy połysk – ale bez tandetnych drobinek – i ujednolica koloryt powieki (dzięki czemu do lekkiego, dziennego makijażu, może nawet zupełnie zastąpić cienie)
Wystarczy nałożyć jej tylko odrobinę na powieki, dzięki czemu jest bardzo wydajna. Mimo, że jej objętość to zaledwie 5 ml, po trzech tygodniach regularnego stosowania ubyło mi jej zaledwie tyle:
Bazę nakładam palcem
i rozsmarowuję na powiece ruchomej i trochę powyżej, pod łukiem brwiowym oraz
na wewnętrznym kąciku oka, czasem odrobinę pod okiem. Nakładam ją już po wyrównaniu
całej twarzy (w tym skóry powiek) podkładem. Nie aplikuję cieni od razu, tylko
po kilku minutach, za pomocą patyczka kosmetycznego, zbieram ewentualny nadmiar
bazy z załamań powiek.
Baza ARTDECO pozwala
na uzyskanie profesjonalnego efektu wizualnego i w tej chwili właściwie się z
nią nie rozstaję. Równomiernie i gładko rozprowadza się po niej cienie, a w
ciągu dnia nie rolują się i nie „znikają” (nawet gdy pocieram oczy), mimo że
moje powieki bez makijażu są tłuste i błyszczące. Przy tym nie wysusza delikatnej skóry, bo jest to kosmetyk o właściwościach nawilżających.
Myślę, że zostanie ze mną na
dłużej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz